Index

Testificor coram Deo, et Jesu Christo, qui judicaturus est vivos et mortuos, per adventum ipsius, et regnum ejus: prædica verbum, insta opportune, importune: argue, obsecra, increpa in omni patientia, et doctrina. Erit enim tempus, cum sanam doctrinam non sustinebunt, sed ad sua desideria coacervabunt sibi magistros, prurientes auribus, et a veritate quidem auditum avertent, ad fabulas autem convertentur. Tu vero vigila, in omnibus labora, opus fac evangelistæ, ministerium tuum imple. Sobrius esto. Ego enim jam delibor, et tempus resolutionis meæ instat. Bonum certamen certavi, cursum consummavi, fidem servavi. In reliquo reposita est mihi corona justitiæ, quam reddet mihi Dominus in illa die, justus judex: non solum autem mihi, sed et iis, qui diligunt adventum ejus.

2 Tym 4,1-8

Zaklinam cię wobec Boga i Jezusa Chrystusa, który będzie sądził żywych i umarłych, przez przyjście Jego i królestwo Jego: głoś slowo, nalegaj w porę, nie w porę; przekonywaj, proś, karć z wszelką cierpliwością i nauką. Przyjdzie bowiem czas gdy zdrowej nauki nie ścierpią, ale według swoich pożądliwości zgromadzą sobie nauczycieli — mając uszy chciwe pochlebstwa i od prawdy słuch z pewnością odwrócą, a obrócą sie ku baśniom. Ty jednak czuwaj we wszystkim, pracuj, sprawuj dzieło ewangelisty, posługiwanie twoje wypełniaj. Bądź trzeźwym. Mnie bowiem już mają ofiarować i czas rozwiązania mego nadchodzi. Dobry bój stoczyłem, zawodu dokonałem, wiarę zachowałem. Na ostatek odłożony mi jest wieniec sprawiedliwości, który mi odda Pan, sędzia sprawiedliwy, w ów dzień, a nie tylko mnie, ale i tym, co miłują przyjście Jego.


Kto modli się z heretykami, sam staje się heretykiem.

Są rzeczy oczywiste, o których nie trzeba pisać, ani mówić. Tak mi się wydawało, jeszcze kilka lat temu. Cóż. różne „ekscesy” liturgiczne zapożyczone od nieszczęsnych protestantów, a mające miejsce na Mszach świętych, w których uczestniczyłam na żywo, bądź za pomocą przeróżnych mediów, oprócz zażenowania, zniesmaczenia, nie wywoływały w moim życiu religijnym potrzeby stanięcia w poprzek, ale do czasu… W końcu miarka się przebrała.

Chciałam podzielić się swoimi doświadczeniami z prywatnej walki, którą prowadzę z protestantyzacją Kościoła Katolickiego, bo ta zdecydowanie narasta od czasu niechlubnego soboru… Skoro drzwi zostały otwarte i zaproszono fałszywych proroków i wszelkiej maści zwodzicieli, nie może być inaczej. Wpis ten podzielę na kilka części, dla klarowniejszego opisu problemów, z którymi borykam się na co dzień.

Walka w sieci

Bardzo dużo czasu spędzam w Internecie, starając się bronić tożsamości katolickiej wśród młodzieży, a także ludzi, którzy wierzą, że są katolikami, ale niestety ich wiara została już podmieniona. Adoracja Najświętszego Sakramentu została zamieniona na uwielbienie z flagowaniem i tańcami na ołtarzu, Najświętsza Ofiara ustąpiła miejsca spotkaniom stadionowym, gdzie wielbi się człowieka i jego potrzeby.

Na czym polega moja walka – przede wszystkim na modlitwie za adwersarzy, dalej – na cytowaniu nauczania płynącego z Katechizmu Kościoła Katolickiego w rozmowach na temat takich spraw jak: Msza Święta, sakramenty i rzeczy ostateczne. Co z tego mam ? Oprócz zmęczenia, jestem wyszydzana, opluwana, oskarżana o mowę nienawiści, wreszcie banowana.

Dlaczego tak się dzieje? Można się tylko domyślać… Bez względu na to, jakie są przyczyny niszczenia tożsamości katolickiej poprzez niewielką, ale bardzo głośną grupkę osób z tak zwanego Kościoła otwartego, skutki tych działań są opłakane i rozległe. Wszczepiane zostają dzieciom i młodzieży, a także nieuformowanym jeszcze katolikom: relatywizm moralny, heretycka egzegeza Pisma Świętego, brak poszanowania dla liturgii, pogarda dla Tradycji.

Jeżeli o mnie chodzi to – tam, gdzie zostałam zbanowana przez modernistycznych celebrytów, nie mam możliwości przedstawiania nauki KK zgodnej z Tradycją. Podobnie większość z moich przyjaciół, którzy także stanęli do walki, nie ma możliwości ukazywania prawdziwej – niepoprawnej politycznie nauki Kościoła Chrystusowego. Za co można mieć zakneblowane usta? Choćby za zwrot Msza Święta lub Tabernakulum… Ja osobiście zaliczyłam ostatnio dwa bany. Pierwszy za: podanie linku do wypowiedzi kardynała Saraha, dotyczącej nadużyć liturgicznych, którymi chełpił się akurat mój „adwersarz”. Drugi tylko za wzmiankę o tym, że wiadomo, jak będzie wyglądał zjednoczony Kościół. (Będzie to KK, do którego powrócą wszyscy odłączeni i uznają Jego nauczanie). Tu też nie było, ani jednego zdania polemiki – ban natychmiastowy.

W naszych czasach orężem staje się klawiatura, polem bitwy sieć.

Walka w realu

Zaproponowany przeze mnie podział tekstu deformuje nieco obraz rzeczywistości, w której uczestniczę. Ma jednak z mojego punktu widzenia swoje uzasadnienie . Moja prywatna „linia frontu” nie jest ostro zarysowana – walka w sieci, jak i walka poza nią przenikają się, bardzo często kumulują, bywają wynikiem , czy następstwem – przeniesieniem działań z jednej przestrzeni w drugą…
W tej części narracji odniosę się tylko do tej linii frontu, gdzie przegrywam na całej jej długości i to potężnie.
„Kto się modli z heretykami, sam staje się heretykiem”. Lekceważenie przestrogi świętego papieża Agatona, prowadzi do prawdziwej katastrofy w życiu katolika, tego ani wyjaśniać, ani rozwijać nie trzeba.

A co z tymi, którzy czytają heretyckie pisma?

Nie wiem… Pewnie wiele zależy od tego, kto i kiedy czyta. Zupełnie inna może być podatność na infekcję teologa katolickiego- mocno zakorzenionego w nauce Kościoła , utwierdzonego poprzez głęboką wiarę, relację z żywym Bogiem w sakramentach,. Inaczej poradzi sobie z nią, bądź nie poradzi sobie kleryk. Z pewnością ulegnie jej nieopierzony lub mało świadomy katolik.
Walka na tym odcinku zmagań z hydrą protestantyzacji Kościoła katolickiego polega na realnych działaniach, na stanięciu twarzą w twarz z człowiekiem lub grupą ludzi i powiedzeniu: to jest niebezpieczne. Skutek jest zawsze ten sam – żaden. Spotykam się z ignorowaniem moich słów, bądź też próbą wykazania, że się mylę.
Przykład mojej bezpośredniej walki w realu odniosę tylko do bardzo zawężonego jej fragmentu, a mianowicie do prób powstrzymania procesu infiltracji myśli protestanckiej katolickiego czytelnika.

Konkret.

W pewnej parafii w sklepiku przykościelnym na wystawie od dłuższego czasu eksponowane są książki protestanckie, pentekostalne wraz z tytułami katolickimi. Nigdzie, ale to nigdzie – nawet na okładce książek nie ma adnotacji o wyznaniu autora. Znam nazwiska protestanckich misjonarzy i nauczycieli, więc od razu zauważyłam niebezpieczeństwo. Zgłosiłam je do sprzedającej książki oraz do lidera KIK. Upłynęło kilka miesięcy od zdarzeń, a na wystawie sklepu przybyło pozycji protestanckich „incognito”. Ponownie udałam się na rozmowę do sprzedających. Poszłam do znajomego kapłana, Rozmawiałam z osobą odpowiedzialną za zaopatrzenie sklepiku, zgłaszałam problem liderowi KIK, spotkałam się w tej sprawie z proboszczem. Zaproponowałam pomoc w posegregowaniu pozycji na kategorie: katolickie, protestanckie z Imprimatur oraz protestanckie bez Imprimatur… Woda w kamień – nic, żadnego zainteresowania. Cóż, pojadę jeszcze do biskupa, ale zewsząd słyszę , że to nic nie pomoże. Dlaczego?
Mój sprzeciw jest pojedynczy. Jeden jedyny, maleńki, nieliczący się głos.
Książki protestanckie, jak były eksponowane w witrynie, tak są – oczywiście bez oznaczeń, bez informacji o ich autorze, poglądach sprzecznych z nauką KK. Mało tego – są kupowane i czytane jako książki katolickie. Przecież na okładkach celowo umieszcza się informacje o wszystkim, tylko nie o tym, że czytasz książkę np. misjonarza baptystów…, który po latach założył własny ”kościół”.

Kończąc tą smutną opowieść zapraszam do czytania moich wpisów – zwłaszcza do zapoznawania się z prezentacją pozycji protestanckich, pentekostalnych kupowanych w księgarniach parafialnych przez nieświadomych katolików. Może moja wiedza na coś się przyda i uchroni czyjeś dziecko przed sięgnięciem po zatruty owoc…

Z Panem Bogiem – s

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.