k=102, n=2, t=0,1994(1610)

Drogie Panie

O śliczności moje! Ty z samego rana
musisz wstać, niczym chłop do pracy gnać.
Mizeroto umęczona, niewyspana
– chciałaś tej emancypacji, to ją masz.

Czy pamiętacie tę świetną piosenkę śpiewaną w latach siedemdziesiątych chyba przez Zenona Laskowika? Od tego czasu minęło ponad dwadzieścia lat, a słowa tej piosenki – pisanej przecież i śpiewanej w innej rzeczywistości i w innym celu – stają się chyba coraz bardziej aktualne.

Krzyk i wpływy światowych ruchów feministycznych docierają dziś do nas bez przeszkód. Kolorowe czasopisma, radiowe i telewizyjne przekazy, lansowana moda itp. próbują zacierać różnice pomiędzy mężczyzną i kobietą, próbują łamać tradycję w tym również pojęcie rodziny, małżeństwa, czy wreszcie usiłują wmówić nam, że mężczyzna i kobieta mogą bez przeszkód pełnić te same role społeczne.

Trzeba przyznać, że nienaturalne systemy państwowe, gwarantujące obywatelom różnego rodzaju świadczenia socjalne i wymagające równocześnie dzielenia się z państwem ogromną częścią dochodów, sprawiają, że kobiety zmuszane są częstokroć do pracy poza domem, by móc utrzymać rodzinę. Podobnie rzecz wygląda z koedukacyjnym systemem kształcenia, gdzie usiłuje się zatrzeć różnice płci. Tak więc na siłę przekonuje się nas do tezy, którą bez dowodu uznano za słuszną.

A jednak… Sięgnąłem niedawno po książkę „Płeć mózgu” napisaną przez amerykańskich dziennikarzy A. Moir i D. Jessel. Przewracają oni tam do góry nogami, wykrzykiwane głośno przez różne feministki i lewicowych wyrównywaczy, pojęcia na temat równości płci. A co najciekawsze, książka pisana jest w oparciu o wyniki badań naukowych.

Ukrywanie wiedzy na temat naturalnych zdolności do uczenia się właściwych dla każdej z płci spowodowało więcej szkody niż pożytku — oto cytat z książki. I jeszcze jeden: Tak więc system edukacyjny, który przez stosowane w okresie początkowym metody nauczania dyskryminuje chłopców, w okresie późniejszym zwraca się przeciw dziewczynkom.

Dawniej mężczyzna miał chronić rodzinę gwarantując jej m.in. materialne utrzymanie, dzisiaj wmawia się kobiecie, że gdy zostanie w domu, by sprawować nad nim pieczę, to stanie się „kurą domową”. Z książki wynika jednak, że ów stary zwyczaj był daleko bardziej naturalny, niż to, co propaguje się dzisiaj.

I cóż. Powiecie Panie, że może i zostałybyście w domu, ale groziłoby to śmiercią głodową całej rodziny. A ja wtedy będę Was namawiał byście wywarły presję na mężów (od tego właśnie jesteście), by w końcu zrobili coś, co sytuację tę zmieni. Gdy postawicie sprawę ostro, wówczas z całą pewnością chłopy zrozumieją, co powinny zrobić.

I nie martwcie się, że grozi Warn rola „kury domowej”. Bo jak mówi Janusz Korwin-Mikke: mężczyzna siada za kierownicą, a kobieta mówi mu gdzie mają jechać. Książkę polecam oczywiście także i Panom. Przeczytajcie ją, a może lewacy nie będą Warn już mogli robić z mózgu wody. Przyjemnej lektury.

(GM, 16 listopada 94)