Archiwum kategorii: TURPITUDO

Wypowiedzi związane wyłącznie ze stanem zniszczenia i upadku cywilizacji europejskiej, będącego konsekwencją świadomych działań tzw. światowych elit i ich ogłupiałych ze srtachu sługusów, zwanych dla niepoznaki rządami, etc.

Lekarska profesja

Przysięgam […] że wedle swoich sił i osądu [sumienia] przysięgi tej i tej pisemnej umowy dotrzymam.
Swego przyszłego nauczyciela w sztuce (lekarskiej) na równi z własnymi rodzicami szanował będę i dzielił będę z nim życie, i wesprę go, gdy się znajdzie w potrzebie; […]
Zdrowy tryb życia i sposób odżywiania zalecał będę wedle swoich sił i osądu, mając na względzie pożytek cierpiących, chroniąc ich zaś przed szkodą i krzywdą.
Nikomu, nawet na żądanie, nie podam śmiercionośnej trucizny, ani nikomu nie będę jej doradzał, podobnie też nie dam nigdy niewieście środka na poronienie. W czystości i niewinności zachowam życie swoje i sztukę swoją.
Nigdy nikomu nie usunę kamieni moczowych przez cięcie (pęcherza), lecz odeślę każdego do ludzi, którzy z zajęciem tym są obeznani.
Do któregokolwiek z domów wnijdę, wejdę dla pożytku cierpiących; obcy mi będzie rozmyślny występek, jak też każda inna nieprawość, zwłaszcza czyny lubieżne na ciałach kobiet i mężczyzn, nie tylko wolnych, lecz i niewolników.
Cokolwiek przy leczeniu albo też poza leczeniem w życiu ludzi ujrzę lub usłyszę, czego ujawniać nie można, milczał o tym będę, za świętą tajemnicę to mając. […]  [Źródło]


Wczoraj

Z młodości wyniosłem przekonanie, że lekarz to opiekun; dobry, znający się doskonale na niedomaganiach ludzkiego organizmu  człowiek, gotów nieść pomoc w każdej chwili. Pamiętam wielokrotnie opowiadaną przez mamę historię o tym, jak to ratował ją w niedzielę, mieszkający po drugiej stronie ulicy lekarz — Staszek Boryczko.

Tym razem to ja spróbuję ją, w miarę precyzyjnie, opowiedzieć.  Babcia postawiła przed córką tłusty rosół i kiedy Rózia nie chciała jeść, przerażona pobiegła po Staszka. Za kilka chwil przyszedł pan doktor. Rzucił okiem na dymiący jeszcze tłusty rosół, chorą córkę,  jej mamę i zwrócił się z wyrzutem do tej ostatniej, wskazując na tłustą zupę z makaronem.  — Chce pani zabić to dziecko?! Proszę natychmiast to odłożyć. Teraz rozpoczęło się badanie: zaglądanie do oczu, buzi (aaaa, eeee), uszu, osłuchiwanie, pukanie, naciskanie, pomiar ciśnienia i temperatury. SIęgnął po pióro, wypisał, podbił i podpisał receptę. Wstał, i podając ją  babci powiedział: — Pójdzie pani teraz do Sikorskiego (właściciel apteki) i poprosi go o zrobienie tych lekarstw.

Lekarz pożegnawszy się z domownikam (najczulej zaś z Rózią, dodając jej przy tym otuchy), udał się do domu na niedzielny odpoczynek, a babcia do znajdującej się w Rynku apteki. Za jakąś godzinę była już w domu. Rozpoczęło się leczenie Rózi, która zgodnie z wcześniejszym poleceniem pana doktora, wygrzewała się już w łóżku, przykryta naciągniętą po dziurki od nosa pierzyną.  Następnego dnia temperatura spadła, wrócił apetyt, a kilka dni później mama była już jak nowa.

Tak było prawie sto lat temu (lata trzydzieste XX w.). Jeszcze dwa lata temu (rok 2019), gdy czułem się źle szedłem do mojego tzw. lekarza rodzinnego lub do niego dzwoniłem. Podczas spotkania w cztery oczy zachowywał się mniej więcej tak samo jak dr Stanisław. Słuchał, stukał zaglądał do ust, mierzył, etc., stawiał diagnozę, pisał receptę, pouczał co dalej robić — i tyle. Wracałem do zdrowia.

…i dzisiaj

A dzisiaj? Dzisiaj moja babcia, która przebiegła na drugą stronę ulicy usłyszałaby od dra Stanisława: — Pani Krygierowa! Proszę aby Rózia wykonała wcześniej test PCR. Jak to zrobi — przyjdę!

Byłoby to możliwe oczywiście tylko wtedy, gdyby dr Stanisław, podobnie jak większość współczesnych lekarzy, uwierzył kłamliwej propagandzie (przestraszył się) , sączonej ze wszystkich wpływowych, tzw. mainstreemowych, mediów.

Mnie przydarzyła się nieco inna historia. Znajomy (dla mnie właściwie z „widzenia”) lekarz, zgodził się zbadać mnie  w moim mieszkaniu. Okuty w jakąś specjalną, poczwórną chyba maskę, osłuchał mnie za pomocą słuchawek lekarskich (stetoskopu). Orzekł następnie zapalenie lewego dolnego płuca, rzucając przy tym, że to prawdopodobnie covid (nie wiem, co by to miało znaczyć w świetle wcześniejszej diagnozy). Gdy sprzeciwiłem się jego sugestii aby wykonać test PCR, wstał i wyszedł twierdząc, że odmawiam leczenia. Na odchodnym rzucił jeszcze: — Zobaczymy co pan zrobi, jak spadnie panu saturacja(!?). Pracuję na odziale cowidowym i wiele rzeczy już widziałem!


Już na pierwszy rzut oka widać, że miałem w tym przypadku kontakt z kimś całkiem innym niż lekarz z moich wyobrażeń i wcześniejszych doświadczeń. Dlaczego? Ten człowiek (lekarz nowego porządku):

  1.  zbadał mnie, wydał diagnozę i… odstąpił od leczenia;
  2. mnie, pacjenta, obciążył swą decyzją o zaprzestaniu leczenia, używając jako argumentu, że nie chcę wykonać testu;
  3. usiłował mnie (chorego) przestraszyć, powołująć się na swoje doświadczenie zawodowe

Odpowiedzi na pytania, które poniżej formuuję, powinny nam uzmysłowić, że zakres znaczeniowy słowa lekarz używanego dzisiaj, jest inny od zakresu znaczeniowego tego samego słowa, używanego zaledwie kilkanaście miesięcy temu! Innymi słowy: dzisiaj wyraz  lekarz  może nieść (i niesie) inną treść od tej, którą przekazywał zaledwie kilkanaście miesięcy temu — tak zmieniany jest język!

Na szczęście są lekarze nie poddający się propagandzie, dzięki czemu ich postępowanie nie różni się od ich poprzedników. W ich przypadku słowo lekarz nie zmienia znaczenia. Napiszę o tym wkrótce.

  1.  czy godzi się lekarzowi rozpoznać chorobę i jej nie leczyć?
  2.  jaki wpływ na leczenie rozpoznanej już choroby miałoby wykonanie testu (wątpliwej zresztą jakości)?
  3. Czy lekarz podjąłby działania inne niż leczenie zapalenia płuc, gdyby poznał wyniki testu?
  4. jeśli, niezależnie od wyniku trestu, wciąż chciałby wyleczyć mnie z zapalenia płuc, to dlaczego odstępuje od leczenia i winą za to obarcza zdiagnozowanego już pacjenta?
  5. czy straszenie pacjenta, który chce poddać się leczeniu, jest zgodne z zasadami sztuki lekarskiej?
  6. czy lekarz powinien wiedzieć, że straszenie chorego może pogarszać jego stan zdrowia?