Zabobon — oręż diabła

Zwycięstwo rozumu nad bałwanami

około godz. 18.00 — Anioł przywozi koncentrator tlenu oraz kanister wody destylowanej. Dowiadujemy się, że wypożyczenie nic nie kosztuje — tak to po prostu załatwiono (wiemy dobrze kto za tym stoi). Pan Doktor demonstruje i objaśnia działanie i regulację maszyny; napełnia destylowaną wodą pojemnik, podłącza go do koncentratora; mnie ofiarowuje odpowiednią maskę,  której końcówkę należy wpiąć do urządzenia i… następuje próba generalna. Dowiadujemy się, że koncentrator posida funkcję nebulizacji oraz jak ją wykorzystać. Jeszcze tylko krótki kurs podawania zastrzyku (żona pilnie go śledzi); pierwszy zastrzyk i… komu w drogę temu czas — Anioł nas opuszcza znów odmawiając przyjęcia jakiejkolwiek zapłaty. Od dnia dzisiejszego będę wykorzystywał koncentrator dwa razy dziennie po ok. godzinie.

〈 Wt〉 30 listopada — łykam spore ilości lekarstw; wciąż straszliwie się pocę; rano spore osłabienie, dużo poniżej 36°C;
〈 Śr〉 1 grudnia — jak wyżej;
〈 Czw〉 2 grudnia — mija pocenie; rano wciąż spore osłabienie, jednak po południu temperatura coraz bliższa normlnej;
〈 Pt〉 3 grudnia — poranna temperatura przekracza już 36°C;
〈 Sob〉 4 grudnia —jak wyżej; każdego prawie dnia dzwoni Pan Doktor sprawdzając jak postępuje leczenie;
〈 Druga Niedziela Adwentu〉 5 grudnia (ok. godz 6.00)—wciąż jestem osłabiony; pomagam żonie w przygotowaniu do wyjazdu na Mszę św. do Krakowa, ja — niestety — muszę pozostać w domu; od  godz. 10.00 słucham Mszy św. transmitowanej z Warszawy. Żona wraca z Krakowa około 13.00 i przynosi pozdrowienia od Anioła. Dziękuję!
〈 Pon〉 6 grudnia — coraz mniej lekarstw; tamperatura poranna i popołudniowa w pobliżu 36,6°C
〈 Wt〉 7 grudnia — jak wyżej; Pan Doktor wciąż czuwa nad moim zdrowiem rozmawiając telefonicznie z żoną;
〈 Niepokalane Poczęcie N.M.P〉 8 grudnia — żona jedzie do Krakowa na Mszę św., ja niestety muszę zostać w domu — zbyt jestem jeszcze słaby; o godz 18.00 wysłucham Mszy  św. transmitowanej z Warszawy; dziś po raz ostatni przyjmę antybiotyk.

Wyłącz telewizor, włącz rozum!

Czym właściwie różni się postawa Anioła od postawy pozostałych lekarzy, których spotkałem podczas mojej ostatniej choroby? Odpowiedź jest banalnie prosta: ci ostatni zgodzili się z absurdalnym, nigdy wcześniej nie obowiązującym wymogiem, że aby leczenie mogło się rozpocząć, pacjent koniecznie powinien poddać się magicznnej czynności (w tym wypadku testowi PCR). Anioł tę wstępną przeszkodę odrzucił, a następnie wykonał wzorowo wszystkio to, co wcześniej (przed erą pandemii) wykonywał każdy dobrze wykształcony lekarz: zbadał pacjenta, postawił diagnozę (zapalenie płuc) i zaaplikował leczenie, jak się okazało — skuteczne.

Skocz do początku historii ——>

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.